Zamknięcie trylogii Antonioniego. Po innowacyjnej "Przygodzie", czekała na nas nieco słabsza "Noc", finalne "Zaćmienie" jest zaś bodaj najśmielsze w swej "afabularności". W głównej roli powraca Monica Vitti, towarzyszy jej młody Delon - tę dwójkę połączy gorący romans, na którym cieniem kładą się jednak różnice charakterów, światopoglądów. Długie ujęcia, starannie skomponowane kadry, oszczędne dialogi oraz podskórna niepewność, poczucie daremności. Ta "korozja" życia emocjonalnego, uczuć, to motyw przewodni wszystkich trzech filmów, pieczołowicie wygrywany przez Włocha za pomocą pozornie nieznaczących zdarzeń i gestów. To przeczucie, rezygnacja malująca się na twarzach postaci, gdy nikt nie patrzy, to one nie pozwalają oderwać wzroku od ekranu. Wielkie kino, "na opak", na przekór trendom i konwenansom, stąd też nie dla każdego.
poeto recenzji filmowych, powiedz co wąchasz albo wciągasz nosem ...zeby bolą jak się czyta te wypociny. porozmawiaj z psychologiem o tej "korozji' i życiu " na opak" co by żtcie Twoje było nie afabularne.
Janina, wstan od komputera, obroc sie w prawo, i pier dolnij z dynki w sciane. Powinno pomocm a jak nie, to do skutku probuj.
Wpis tej "Jagody" - jakby się urwała z Onetu, ze stałego tam wodospadu szamba. Może wypiła za dużo i pomyliła portale, z łOnetu w jakimś zaćmieniu ześlizgnęła się na portal ambitnych widzów kina.