Nie raz słyszałem, że Ojca Chrzestnego trzeba po prostu obejrzeć. No to obejrzałem. Obawiałem się, że przez miano jednego z najlepszych filmów w historii, ludzie którym ten film nie podobał się jakoś bardzo jakoś bardzo i tak mówili, że jest świetny. Ale teraz już wiem, że naprawdę jest świetny. Trwa prawie trzy godziny ale się nie nudzi, wygląda wspaniale mimo, że jest to film sprzed 50 lat. Jednak sama przemiana Michaela mnie do końca nie przekonuje. Z człowieka trzymającego się z dala od rodzinnych interesów, od razu przemienia się w morderce. Czy to, że zaraz po przyjeździe do Włoch poślubił inną kobietę. I cały ten wątek z jego pobytem we Włoszech wybił mnie z transu w jakim się znajdowałem podczas reszty seansu.