Wysoka ocena wzięta z powietrza. Zramolały western, w którym dwie baby (więcej ich w tej wiosze nie mieszka!) rządzą chłopami, walcząc o prawo bycia pierwszą samicą w stadzie. Zęby czasu okrutnie poraniły całą tę opowieść na czele z papierowymi rolami i takąż grą aktorską.
Widać, że nie zrozumiałeś przesłania tego filmu. Na dodatek twoja krytyka jest pusta i nic nieznacząca, bo nie popierasz jej żadnymi argumentami. Na pewno takim nie jest starość produkcji, gdyż właśnie w okresie lat 50-tych powstawały najwybitniejsze westerny. No właśnie ten film jest nietypowy jak na ten gatunek, gdyż autor starał się wyrazić nim rzeczy osobiste, subtelne, m.in. niechęć wobec przemocy (gloryfikowanej w wielu innych westernach). Na pewno mocnymi punktami obrazu Nicholasa Raya są świetnie prowadzona narracja, trafnie dobrane dialogi, kreacja Joan Crawford w roli wyzwolonej kobiety na Dzikim Zachodzie zdominowanym przez mężczyzn, a przede wszystkim niezwykła atmosfera, liryzm, barokowość, sugestywna intensywność obrazu...