...o, moim zdaniem, jednej z najznakomitszych fabuł w historii kina gangsterskiego. Jest
trzymająca w napięciu, inteligentna, obfitująca w zwroty akcji a na dodatek sprawiająca wrażenie
nowoczesnej nawet w dzisiejszych czasach. Do tego wspaniała rola Jamesa Cagneya, no ale o
tym chyba nie muszę wspominać. Widać, że praktycznie wszystkie późniejsze produkcje
gangsterskie wzorowały się właśnie na "Białym żarze". Łącznie z np. moim ulubionym
"Człowiekiem z blizną" Briana De Palmy. 10/10.
Człowiek z blizną wzorowany był raczej na filmie "scarface" z 1932 aczkolwiek zgadzam się że zakończenia tych filmów mają podobną symbolikę.
Jak dla mnie (a widziałem naprawdę sporo filmów) Cody to jeden z najlepiej zagranych gangsterskich czarnych charakterów w historii kina. Jak widać nie potrzeba litrów rzadkiego keczupu, żeby wstrząsnąć widzem i wręcz przerazić go. W tym wymiarze film zasługuje na 10. Reszta ról jest zagrana poprawnie, rola Fallona/Vica poniżej średniej, być może dlatego, że miał być bohaterskim i nieustraszonym policjantem.
Niestety dobry scenariusz kuleje pod koniec - napad w rafinerii wygląda na amatorszczyznę, z drugiej strony tej amatorszczyźnie pomaga tajemnicze wyludnienie olbrzymiego zakładu pracy. Pokaz pracy policji z użyciem systemu namierzania wygląda jak propagandowa agitka (na razie nie wchodzę w szczgóły). No i Fallon... Miał wydobyć informacje od groźnego przestępcy n.t. napadu w tunelu, tymczasem zaaklimatyzował się w bandzie Codyego, jest świadkiem przestępstw i nie próbuje im zapobiec. Słabnącą końcówkę ratuje oczywiście demoniczny Cody, ale nie będę niczego zdradzał.